Można nazywać tę bitwę „bitwą stalingradzką” swojej epoki, gdzie Turcy po raz pierwszy się wycofali – a 50 lat później, po upadku zamku przez 100 lat leżała tu granica między Imperium Osmańskim i chrześcijańską Europą. Stawką bitwy była ochrona na wpół katolickiej i na wpół protestanckiej Europy przed mahometańskim podbojem Sulejmana I. Wojna więc toczyła się z jednej strony o dobra gospodarcze, a z drugiej strony o przynależność religijną. Kapitan zamku István Dobó, później znany jako „Herkules chrześcijaństwa” spalił miasto Egeru otaczające zamek, aby zbliżające się wojsko nie znalazło żadnej ochrony. Pobliscy mieszkańcy schronili się więc w zamku. Skumulowana żywność wystarczyła na pół roku.